Słońce przypiekło i skóra nabrała pięknego złocistego kolorku...stąd też dzisiejszy pomysł na wpis o produkcie marki Mariza. Puder brązująco -rozświetlający wpadł w moje ręce już jakiś czas temu i zapewne dołączy do grupy najczęściej maltretowanych kosmetyków tego miesiąca.
Po produkty tej marki pewnie samodzielnie nigdy bym nie sięgnęła...jakoś nie mam zaufania do kosmetyków, których nie mogę obmacać, obwąchać czy obejrzeć z bliska. Swego czasu w blogosferze pojawiła się cała masa zachwalających wpisów na temat produktów Marizy, ja jednak nieugięcie wzbraniałam się przed ich skosztowaniem.
Mój odcień to ciepły beż, z tego co mi wiadomo, najjaśniejszy z palety 4 dostępnych odcieni. Produkt zamknięty jest w niewielkim, czarnym , plastikowym opakowaniu, który zawiera 8g sprasowanego pudru.
Na pierwszy rzut oka, kolor wcale nie wydaje się taki jasny, a znaczna
ilość mikro drobinek może przerazić nawet najwierniejszą stoczkę. Po
roztarciu na dłoni, kolor przybiera przepiękną barwę złocistej
brzoskwinki. Samo nakładanie produktu jest właściwie bezproblemowe.
Mimo, iż puder nie ma całkowicie suchej konsystencji lubi pylić, ale mi
to absolutnie nie przeszkadza. Odcień, jak już wcześniej wspomniałam,
należy do tych jasnych, a jego delikatna pigmentacja pozwala na
stopniowanie odcienia w zależności od własnych preferencji.
W związku z
tym, iż kosmetyk zaczęłam stosować w okresie 'bladej twarzy', puder
wędrował nagminnie na kościach policzkowych, zastępując
różo-rozświetlacz ( patrz zdjęcie poniżej). Niestety, a może ststy...buźka nabrała
koloru i puder jest już za jasny, dlatego w
chwili obecnej nakładam go na całą twarz i dekolt. Nakładam to zbyt
wiele powiedziana, zwyczajnie omiatam nim twarz nadając pięknego
złocistego, ale nadal subtelnego blasku. A jak z
trwałością??? No cóż, w ten skwar ciężko znaleźć produkt nieśmiertelny. Na kościach policzkowych, nakładany grubszą warstwą trzyma się bardzo przyzwoicie.
Największą zaletą tego produktu są rozświetlające drobinki, bardzo delikatne i nie mające nic wspólnego z natarczywym brokatem, a to się chwali.
* Miłego weekendu
Mam podobne podejście do kosmetyków, które są sprzedawane za pośrednictwem konsultantek. Wielokrotnie nie trafiłam z odcieniem i wykończeniem, dlatego w przypadku kolorówki stawiam na produkty dostępne w drogerii.
OdpowiedzUsuńteż wolę kupować kolorówkę zwyczajnie w drogerii ;)
UsuńBardzo przyjemny kolorek. Najbardziej zachęciło mnie ostatnie zdanie, bo nie lubię brokatowego efektu :)
OdpowiedzUsuńTen mi się podoba ;-)
OdpowiedzUsuńMam któryś kolorek z tej serii, ale z tego co pamiętam to bardzo pylił i na moim licku wcale nie wyglądał tak ładnie.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, muszę się rozejrzeć gdy uszczuplą się moje pudrowe zapasy :)
OdpowiedzUsuńnigdy nie miałam produktów Marizy, koniecznie muszę coś wypróbować
OdpowiedzUsuńciekawy kolorek :)
OdpowiedzUsuńfajny produkt:) uwielbiam rozświetlacze:)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego produktu, jakoś nie mogę się przekonać do tej firmy. Mam od nich cienie i są beznadziejne :c Bardzo ładnie rozświetla Twoją cerę! :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba, podoba mi się kolor :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny kolorek tego rozświetlacza ^^
OdpowiedzUsuńJa też zbytnio nie ufam kosmetykom, których nie znam i nie mogę ich sprawdzić na żywo :D
OdpowiedzUsuńA sam puder prezentuje się całkiem ładnie :)
pięknaś :) nie miałam nic z Marizy,ale pewnie tak nie będzie zawsze i kiedyś coś wpadnie w me szpony:)
OdpowiedzUsuńbardzo przyjemnie prezentuje się na twojej buźce - podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńHmm... wygląda przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńAleż się skryłaś na tym ostatnim zdjęciu :) Ślicznotka! :)
OdpowiedzUsuń